Dzwonią dzwoneczki,
pędzą saneczki,
na białym śniegu
pozostał ślad.
Na sankach siedzą
ludzie, co wiedzą
że, się nie liczy
jeszcze swych lat.
Fruwają śnieżki
z rąk pewnej śmieszki,
kogo doścignie
kuleczka ta.
Już dostał tata
od swego brata,
mama w kołnierzu
też śnieżek ma.
Ktoś się osłoni,
koń konia goni,
śniegiem spod kopyt,
a w grzywach wiatr.
Potem ognisko,
ciepłe kiełbaski,
może co nieco
rozgrzeje nas.
Śpiewy popłyną,
dzień stanie chwilą,
nasze wspomnienia
nie pójdą w las.